Maxey |
Wysłany: Czw 15:35, 06 Wrz 2007 Temat postu: |
|
Dzięki, umknęło mi to a wolałem nie pisać nie mając pewności - już poprawione . Dodam jeszcze, że przy wyniku 2:0 Nowakowskiemu leżąc wyślizgnęła się piłka, tuż przy nim stał Michałek. Bramkarz chwycił piłkę, ale atakujący wślizgiem zawodnik Pszowa ściął Michałka z nóg, co mogło się skończyć ciężką kontuzją (na szczęście nic się nie stało). |
|
Maxey |
Wysłany: Pon 20:26, 03 Wrz 2007 Temat postu: Górnik Pszów - Płomień Połomia 2:0 (05.09.2007) |
|
Górnik Pszów - Płomień Połomia 2:0 (1:0)
Mańka 8 - 1:0.
Mańka 77 - 2:0.
Nowakowski
Cichy
Kubów
Michałek
B. Antończyk
Wroński
Galikowski
Zmarzły (46 P. Pawela)
K. Wita (29 D. Wita, 77 M. Penkała)
Ł. Herok (58 R. Nowak)
Oślizlok
Mecz rozgrywany w trudnych warunkach, przy ciągle padającym deszczu, wskutek czego murawa była bardzo śliska. Często przeszkadzało to zawodnikom w konstruowaniu i wykańczaniu akcji. W zasadzie pierwszy konkretny strzał gospodarzy zakończył się bramką. Wymiana kilku podań na naszej połowie i szczęśliwy strzał Sebastiana Mańki, piłka po odbiciu się od słupka zatrzepotała w siatce. Nowakowski kilka razy pokazał kunszt bramkarski, między innymi pięknie broniąc uderzoną z około 20 metrów piłkę, która skozłowała 2 metry przed nim kierując się tuż pod prawy słupek - refleks, intuicja i końcówki palców. Zawodnicy Płomienia starali się, w kilku akcjach zdołali postraszyć rywala. Jeszcze w pierwszej połowie wykonywali w przeciągu dwóch minut 2 rzuty wolne z lewej strony pola karnego, po faulach na Łukaszu Heroku. Pierwszy został bardzo źle wykonany przez Zmarzłego, prosto w mur. Drugim, po dyskusji Oślizloka, Galikowskiego i Zmarzłego zajął się ten pierwszy. Podkręcona piłka o centymetry minęła spojenie słupka z poprzeczką. Gospodarze mieli jednak dużą lepszą sytuację, gdy piłkę z linii bramkowej, leżąc, wybił Łukasz Herok. Niezmiernie za to rzucał się w oczy bezproduktywny i liczący na litość sędziego Zmarzły. 3 próby wymuszenia faulu w środku boiska, na które nie dał się nabrać sędzia. Zaś za samotne stanie przy linii bocznej boiska podczas obrony naszego zespołu przy rzucie rożnym, miałem ochotę krzyknąć mu prosto w twarz, czy przyszedł grać, czy łaskawie czekać, aż ktoś coś zrobi. Z racji różnicy wieku nie było to wskazane.
Po przerwie Zmarzłego już na boisku nie zobaczyliśmy, co odbiło się nieco na jakości gry naszych zawodników. Co prawda osamotniony Oślizlok nie mógł sam sobie za bardzo wypracować sytuacji stuprocentowej, ale mimo to przy stanie 1:0 wyszedł sam na sam z bramkarzem, jednak ten intuicyjnie położył się i zatrzymał naszego napastnika. Szkoda, bo gra Oślizloka naprawdę może się podobać. Nie była to jedyna okazja dla Płomienia, jednak mogła być najbardziej znacząca dla wyniku. W kilku innych przypadkach zabrakło decyzji na strzał, zamiast której było niepotrzebne podanie. Natomiast gospodarze strzelali praktycznie z każdej strony boiska, z daleka, z pięciu metrów, z rożnego, jednak nie potrafili trafić w bramkę, lub napotykali na świetne interwencje Nowakowskiego. Był on jednak bezradny wobec akcji w 77 minucie, gdy trzy podania w naszym polu karnym pozwoliły Mańce wepchnąć piłkę do pustej bramki. To już było po meczu, bo na strzelenie dwóch goli w tak krótkim czasie w takich warunkach trzeba by ogromu sił. Były starania o bramkę kontaktową, lecz gospodarze na to nie pozwolili. |
|