Maxey
Dołączył: 30 Paź 2006
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:25, 06 Cze 2007 Temat postu: Płomień Połomia - Płomień Ochojec 4:0 (07.06.2007) |
|
|
Płomień Połomia - Płomień Ochojec 4:0 (1:0)
Oślizlok 41 - 1:0.
Kusztal 52 - 2:0.
Dziadek 63 - 3:0.
Oślizlok 86 - 4:0.
Nowakowski
Kubów
Staniek
Ostrowski
Białek (55 D.Wita)
Kusztal
Dziadek
Galikowski
Cichy
Dunikowski (87 Niemczyk)
Oślizlok
Pierwsza połowa nie zapowiadała tak korzystnego wyniku. Co prawda od początku spotkania aktywny był Oślizlok, ale podobnie jak w Raciborzu, zmarnował dwie, trzy dogodne sytuacje do strzelenia gola. Obie jedenastki stwarzały sobie okazje do postraszenia obrony przeciwnika, ale strzały były mocno niecelne, lub proste do złapania dla bramkarza. Po około 30 minutach gry kibiców Połomi denerwowało jedno - biegający od bramki do bramki Kusztal, podczas gdy młodzi zawodnicy po jednym wyjściu ofensywnym truchtem wracali za akcją przeciwnika. Było słychać okrzyki niezadowolenia z ustawienia Kusztala w zasadzie w pomocy, a nie w ataku, a także pretensje do niewiele pokazujących młodzików. Widać dało to pewien efekt, bo gdy tylko kibice na chwilę ucichli, zdecydowanym odbiorem piłki i szybkim wyjściem do przodu popisał się Galikowski. Obsłużył idealnie Oślizloka, ale ten minimalnie spudłował. Od tego momentu muszę pochwalić za grę Galikowskiego, walczył, zastawiał się, dobrze rozprowadzał piłkę w odpowiednich momentach, zaczynam wierzyć, że w niedalekiej przyszłości będzie z niego w Płomieniu pożytek. Najważniejsza akcja pierwszej połowy miała miejsce w 41 minucie. Po raz drugi doskonałą prostopadłą piłkę na wyjście sam na sam dostał Oślizlok i tym razem nie dał szans bramkarzowi. Podawał nie kto inny, jak zawsze aktywny i pewny Dziadek. Mimo nieciekawej momentami gry, na przerwę piłkarze Płomienia schodzili ze skromnym prowadzeniem.
Druga część spotkania była już lepsza, akcje nabrały płynności i dokładności, obydwaj bramkarze mieli okazje do pokazania umiejętności. 52 minuta i mamy podwyższenie prowadzenia. Akcja Cichy - Dziadek - Oślizlok, jednak strzał tego ostatniego nie znajduje drogi do bramki, za to uderzenie Kusztala z kilku metrów - jak najbardziej. Kibice doczekali się tego, czego tak bardzo domagali się w pierwszej połowie. W szeregach Płomienia nastąpiło lekkie rozluźnienie, czego efektem były groźne akcje gości. Nowakowski bronił dobrze, a w paru sytuacjach nie do obrony dopisało mu szczęście - czasem bramkarz musi je mieć. W 55 minucie głodny gry i pewny jak nigdy Białek został kopnięty przez rywala w kolano, po czym nie podnosił się z murawy. Nastąpiła natychmiastowa zmiana, gdyż wyglądało to na odnowienie kontuzji. Po zejściu Białek dość znacząco się uśmiechnął, więc chyba jednak skorzystano z okazji na oszczędzenie zawodnika na następny mecz. Po tym trwającym jakieś 10 minut straszeniu przez rywali, ponownie do głosu doszli gospodarze. Odbiór Stańka, dogranie do Dziadka, ten ostatni zaś nie dryblując długo oddał mocny, ale dokładny strzał z 18 metrów. Futbolówka efektownym lobem przeleciała nad interweniującym bramkarzem, odbiła się od poprzeczki, spadła tuż za linią bramkową i "sprawdziła" jakość mocowania górnej siatki. Coś pięknego. To był w zasadzie koniec marzeń gości na korzystny wynik, bo nikt nie wierzył w stratę 3 goli przez gospodarzy. Mimo to, Płomień Ochojec próbował coś stworzyć, ba, miał nawet dwie sytuacje sam na sam, lecz w jednej zawodnikowi zabrakło szybkości, a w drugiej się potknął. Około 75 minuty w polu karnym upadł napastnik gości, ale w zasadzie to położył się na nogach naszego obrońcy gdy ten odebrał mu piłkę - sędzia był niewzruszony i nakazał grać dalej (nawiasem mówiąc praca arbitra była bardzo dobra w tym meczu). Spotkanie nieco straciło na efektowności, więcej było gry "ja do Ciebie, Ty do mnie" niż konkretnych okazji strzeleckich. Właściwie z niczego szarpnął do przodu Cichy (dobry transfer na wiosnę, chłopak stara się aż miło, co więcej, wychodzi mu coraz więcej ), w narożniku nieco zwolnił akcję i zarzucił piłkę w pole karne, gdzie zdecydowanie głową uderzał Staniek. Przeszkodził mu obrońca, wybijając ten strzał z linii bramkowej. Gwóźdź do trumny wbił na 5 minut przed końcem Oślizlok, po podaniu Dunikowskiego. Tym samym można mu wybaczyć te nie wykorzystane sytuacje z początku meczu . Tuż przed końcowym gwizdkiem Oślizlok był jeszcze faulowany i chyba zakończyło się to kontuzją, bo nie wrócił już na boisko. Miejmy nadzieję, że nic mu nie jest, bo w ostatnich meczach zaczął trafiać, podobnie jak pod koniec rundy jesiennej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|